wtorek, 30 listopada 2010

Tarot - karty do gry

Spotkałyśmy się parę dni temu. Kasię łapala grypa, Magda cieszyla się wizytą w Posce. Przywiozła mi prezent. Moja pierwsza reakcja była conajmniej nie na miejscu! - dostałam Tarota do gry i wyskoczylam (z myślą o kolekcjonerstwie) że sprzedam go na Allegro...ale mi przeszlo 


Na razie karty siedzą sobie u mnie. Powiększają moja kolekcje. Choć właściwie...nie wiem jak potoczy się ich historia. Mam nadzieję, że moi znajomi polubią je i zagrają ze mną. Gdzie bohater, który przebrnie przez wszelakie opisy na necie i nauczy nas grać? haha.
Na razię skopiowałam ich zdięcie i linkuje zasady wierząc, że sama do nich powrócę:


i do łóżka.


Zima to najpiękniejszy okres w roku (tak, niektórzy tak mają - Opowieści z Narnii, pobyt w Karpaczu, zima w Polczy na wsi...). Trochę taki bajkowy i optymistyczny - kiedy wszystko jest jasne i białe (poświata, która bije od śniegu).  Jedynym negatywem jest to, że chce się spać w dość wczesnych godzinach, na przykład teraz;). I właściie...nie ma co zwlekać, wolę wcześniej wstac;p



środa, 24 listopada 2010

Wisielec

Zacznij od zmiany sposobu myślenia wtedy do czegoś dojdziesz



Wisielec często nie jest taki straszny jak go malują. Ot, zawisł w niedogodnej pozycji i jednym okiem łypie na nas. W zasadzie bardzo dziwna postać. Wisi do góry nogami i nie widać na jego czole zmęczenia, choćby jednej kropli potu. Przeczy trochę prawom metafizyki...ja już myślę o napływającej krwi do mózgu;). Postać uduchowiona (na swój sposób), inna niż wszyscy.  
Wisielcowi bardzo potrzebna jest taka chwila konfrontacji z samym sobą, spojrzenia na świat   z innej perspektywy. W rzeczywistości to on sam zdecydował się zawisnąć powieszony za jedną nogę. Traci energię musi znaleść sosób na jej odzyskanie. Może czerpie ją z drzewa na którym zawisł, tak jak my kiedy przytulamy się do nich w lesie? Co najdziwniejsze to to, że to on jest panem sytuacji. Zmieni "pozycję"  kiedy zechce, dzięki sile woli i energii.  Mówi się, że Wisielec kryje w sobie element poddania, opóźnia, ale prawda jest taka że osoba reprezentowana przez tę kartę sama może zadecydować kiedy przejść do działania nie czekając na zewnętrzne wydarzenia. I pryskają pozorne blokady.

Taka burza bląd loków i to oko przypomina mi wschodzące słońce. Oraz to, że Wisielec jest na w pół wyłaczony z życia...

Niektóre kartay Tarota ukazują go z odsłoniętym uchem. Nie wszystkie postacie potrafią słuchać, Wisielec przejawia takie zdolności
 Jego głowa sięga pierwszych dwóch obciętych gałezi mowiąc o powrocie do korzeni. Czerwone miejsca mówią o ranach zadanych drzewu genealogicznemu. Ranach, które wszyscy nosimy w sobie i przez które nie możemy iść dalej. Co więcej nie zdajemy sobie z nich sprawy (więc jak oś zmienić jeśli się nie wie, że coś nie jest tak?) dlatego Wisielcowi  potrzebna jest praca nad sobą by się od ograniczeń uwolnić (odrodzić w XIII arkanie).
Wyzwalając się przerywamy nić ograniczeń, rozwinąć się


Widoczny supeł nie został zawiązany na środku karty lecz z jej górnej prawej strony. Postać pracuje nad wypracowaniem lepszego jutra, lepszej przyszlosci i duchowosci (góra)

tym samym bokada jest też w jego głowie i kiedyś będzie musiał się od niej uwolnić (kiedy poczuje się gotowy przetnie pętlę).
Centrum karty przypada dokladnie na "aspekty seksualne" więc Wisielec będzie musiał do nich powrócić.



tu gdzie indziej jest centrum, ale mówi jakby o tym samym;). Pozornie woda to nie wzruszona tafla...Nawet skały w jakiś posób tchną życiem. To nie strome zbocza, tylko wypukłe grzbiety (ruchy górotwórcze - siła od wewnątrz, działająca przez wiele lat) .
Mówi o spojrzeniu wewnątrz o nieprzejawionych talentach...emocjach z którymi przyjdzie nam pracować. Trójkąt = rozwój, trójzłożona natura świata




Wisielec może mowić o narodzinach. Mówi też o kimś kto działana płaszczyźnie mentalnej i pozostaje zamknięty w fizycznym świecie -  nie porusza rękoma (rany). Karta ta może mówić o trawiącej nas miłości do kogoś kto już jest szczęśliwie zakochany. Nawet gdybyśmy chcieli nie możemy nic zrobić.
Może mówić o więzienu też w fizycznym ciele gdy w środku nas trwa prawdziwa walka.




A mnie nasuwa sie na myśl historia sprzed wielu lat - pewnego Michała, filozofa, kogoś kto bardzo interesował się i praktykował rozwój duchowy. Kogoś kto uwarzał, że nie ma szczęscia w miłości podczas gdy prawie wszystkie kobiety go kochały. Bał się działać więc ile razy wykonywał krok w kierunku miłości zaraz się cofał. Czekał na odpowiedni moment, żeby powiedzieć pewnej dziewczynie co do niej czuje, alę ten momen nie nadchodził i sprawy się komplikowały. Dodatkowo uważał, że wszystko się układa przeciw niemu. Myślał, myślał, decydował się na ruch, robił coś prawie niewidocznego i tchórzył. Dopiero po latach miłość tak go przyszpiliła, że ten niezdecydowany czlowiek zdecydował się na małżeństwo po roku znajomości. Wcześniej nie był gotowy więc wszystko się jakby wlokło i nieudawało. Gdy się wewnętrznie odrodził, spotkał odpowiednią dziewczynę, wyszedł z marazmu i wziął sprawy w swoje ręce, stał się bardzo szczęśliwy.


Ot Wisielec;)